Pracownia, Wyróżnione

Raport o stanie Labu

Lab31 to mała, internetowa pracownia wydruków fotograficznych, którą prowadzę. Misja jaka stoi za marką jest bardzo prosta – drukować zdjęcia w najlepszej jakości, zdobywać i dzielić się wiedzą oraz propagować fotografię. I chociaż Lab zalicza nowy start nie jest nowym przedsięwzięciem. 


Rok 2014 – Pchamy!

Wszystko zaczęło się w ciepłe wrześniowe popołudnie. Przez plac Matejki w Zielonej Górze przewijały się sznury przechodniów a powietrze, pachniało zapiekankami. W mieście trwało Winobranie, a pod kamienicą z numerem 31 grupa przyjaciół przenosiła przez schody półtonowy minilab. 

Pamiętam tę chwilę bardzo wyraźnie. W tym czasie wszyscy śledziliśmy sukcesy Rafała Majki w Tour De France. Ktoś wzorem Tomasza Jarosińskiego krzyknął “Pchamy, pchamy!” i niesieni dopingiem, uporaliśmy się z zadaniem. Widok musiał być interesujący, bo po przeciwnej stronie ulicy ustawiła się grupka gapiów. 

Lokal wyglądał źle. Jedna ze ścian miała wielką dziurę, przez którą wstawiliśmy urządzenia. W pomieszczeniach walały się rzeczy po poprzednich mieszkańcach i najemcach, a w przyszłym biurze przez pierwsze dni pomieszkiwał sympatyczny norweg (sic!). 

Zaczęliśmy we dwójkę. Ja oraz mój ówczesny wspólnik Sebastian. Uzbrojeni w farbę, wałki i kompletowane z różnych źródeł meble urządziliśmy nowe miejsce. Bez nazwy i loga za to z pełną wiarą w to że stworzymy najlepsze laboratorium jakie potrafimy. 

Złoty Wiek

Początki były trudne, ale poświęcenie i ciężka praca sprawiły, że Lab31 zaczął być rozpoznawalny. Jesienią 2014 roku dostaliśmy pierwsze duże zadanie – skany negatywów z archiwum Tadeusza Ciałowicza do książki „Zwiedzajcie Piastowski Wrocław”. Ten projekt udowodnił nam, że nie będąc małym labem możemy stawiać sobie ambitne cele. W 2015 wystartowaliśmy z serią spotkań fotograficznych Photoday – otwarte spotkania, na których można było zaczerpnąć porady, czy po prostu porozmawiać o fotografii okazały się strzałem w dziesiątkę i zbudowały wokół marki wspaniałą społeczność. 

W 2016 z zespołu odszedł Sebastian i cała pracownia została na mojej głowie. Był to ciężki czas, który wymagał wielu poświęceń. Właśnie wtedy zaliczyłem najdłuższą zmianę, kiedy w okresie przedświątecznym pracowałem prawie dwie doby z godzinną przerwą na szybką drzemkę. To było szalone jednak, dawało wiele satysfakcji. Lab31 był najmłodszą i najlepszą pracownią w mieście. To była idealna pora na poszerzenie rynku. 

Już w styczniu 2017 wystartował stworzony wspólnie z The Beaverhead system do zamówień online. Braki w zespole uzupełniła Kasia i Gabriela, która wraz ze mną zamknęła po raz ostatni drzwi na Matejki. Lokal zyskał nowe wejście i pięknie odnowioną elewację. Naświetlaliśmy kilometry papieru, drukowaliśmy wystawy i planowaliśmy nowe inwestycje. Niestety rok 2018 przyniósł “dobrą zmianę” w typowym urzędniczym wykonaniu. 

My zwijamy asfalt a wy zwijajcie interes. 

Decyzją urzędu miasta plac –  przy którym stał nasz lokal –  miał zostać “zrewitalizowany”. Oczywiście rewitalizacja polegała w głównej mierze na zabetonowaniu wszystkiego, co się da, ale nie to było najgorsze. Najpierw zniknął asfalt, potem zniknęły chodniki, a na samym końcu zniknął cały plac. Nie da się prowadzić biznesu przy otwartym wykopie. Nowi klienci omijali nas szerokim łukiem, starzy musieli walczyć z błotnistym przejściem i brakiem miejsc parkingowych. Przed katastrofą ratowała nas tylko sprzedaż w internecie, ale  z tą było coraz gorzej. Wielu naszych sąsiadów pozamykało biznesy. Prace trwały w ślimaczym tempie przez ponad rok. 

Kiedy my walczyliśmy z własnymi problemami, z rynku zaczęły napływać niepokojące wieści. Zakłady zamykały się jeden po drugim, przedstawiciele handlowi zamiast palet sprzedawali pojedyncze rolki papieru. Zbliżała się recesja. 

Nie czuliśmy tego co nadchodzi. Gdy remont placu zbliżał się ku końcowi, poprawiły się wyniki finansowe. Styczeń był bardzo łaskawy, ale za to w lutym zaczął się koszmar. Z dnia na dzień obroty spadły o 50%. W kolejnych miesiącach było już tylko gorzej. Z ledwością dobiliśmy do 30% normalnego obrotu. Informacje, które dochodził z rynku, były jeszcze gorsze. Zamykały się kolejne punkty i nic nie zwiastowało poprawy. We wrześniu 2019 roku po równo 5 latach zamknęliśmy lokal. Gdy pakowaliśmy ostatnie rzeczy na busa, po placu przemykały pojedyncze sylwetki. 

Nowy wspaniały Lab.

W Lab31 zainwestowałem najlepsze lata swojego życia, lecz jedynym kapitałem który wyciągnąłem z tej lokaty, jest wiedza, doświadczenie oraz marka o świetnej renomie. Chociaż fotografią zajmuję się całe dorosłe życie to praca z drukiem i papierem daje mi najwięcej satysfakcji. Dlatego postanowiłem podjąć ostatnią próbę. 

Dziś znów prowadzę Lab31 w pojedynkę. Lokal w centrum Zielonej Góry zamieniłem na małą pracownię poza miastem, a paletę usług w wąską specjalizację. To, co pozostało bez zmian to pasja do fotografii i satysfakcja z przelewania jej na papier. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *